poniedziałek, 29 grudnia 2014

Pakt Szalonych Dziewic: Rozdział 2

Miało być tak pięknie... a skończyło się jak zawsze.
Lekcje klasy 2A codziennie odbywały się w tej samej sali. Nawet jeśli było to pechowe pomieszczenie, nogi nie miały prawa jej wyrosnąć, więc w żadnym wypadku nie zmieniłaby położenia. Nigdy. Za żadne skarby.
Mimo tego Lucy i tak się spóźniła. To był jej trzeci dzień w nowej szkole i wydawało się, że nawet jeśli nie zna całego budynku, tę trasę ma już opanowaną. Biedna dziewczyna, nawet nie wiedziała jak bardzo się myliła. Do czasu. Teraz jednak, gdy zdyszana stała przed długo poszukiwanymi drzwiami, skłonna była ukorzyć się i przyznać do swojej naiwności.
Dłoń lekko jej drżała, ale wzięła głęboki oddech i otworzyła drzwi. Momentalnie oczy wszystkich uczniów skupiły się na niej. Nie lubiła tego, ale potraktowała to jako karę. Nauczyciel spojrzał na nią ze zrozumieniem.
– Dzień dobry Lucy. Lekcja trwa już – tu zerknął na zegar wiszący na ścianie – prawie dwanaście minut. Czy masz mi coś do powiedzenia?
– Bardzo, ale to bardzo przepraszam za spóźnienie! – mówiła skruszona, z opuszczoną głową. – Ja... zabłądziłam.
– Zabłądziłaś? – nauczyciel zdziwił się na jej odpowiedź. W końcu nie spodziewał się takiej wymówki od drugoklasistki. Zaraz jednak jakby go olśniło. – No tak! Lucy, przecież jesteś tu nowa! To wszystko wyjaśnia! Już rozumiem, siadaj na miejsce, tym razem ci daruję. W końcu to się może zdarzyć każdemu. Pamiętam, jak ja kiedyś przeniosłem się do innej szkoły...
Gdy nauczyciel zaczął snuć opowieść o swojej młodości, Lucy szybko i dyskretnie usiadła w ławce pod oknem. Jej twarz jeszcze była lekko zaróżowiona ze wstydu, ale w duchu dziękowała za to, że udało jej się wywinąć. Jeszcze tego brakowało, żeby przez coś takiego musiała zostawać po lekcjach. Na szczęście jednak trafiła na tego wyrozumiałego nauczyciela. Lucy w tamtej chwili życzyła mu wszystkiego co najlepsze.

Czas mijał szybko, a Lucy musiała przyznać, że ich nauczyciel potrafi naprawdę ciekawie opowiadać. Nawet nie wiedzieli kiedy, a lekcja dobiegła już końca. Przypomniał im o tym dzwonek, który dla wszystkich, a szczególnie dla ich belfra, zadzwonił niespodziewanie.
Na przerwie do wpatrującej się w szybę Lucy podeszła Levy. Na jej twarzy gościł szeroki uśmiech, co zapowiadała, że ma naprawdę dobry humor. Dziewczyna była ciekawa co się za tym kryło.
– Czemu się spóźniłaś? – zapytała bezpośrednio Levy, opierając się rękoma o ławkę blondynki.
– Już mówiłam, że zabłądziłam – westchnęła Lucy. – Jednak moja idealna orientacja w terenie czasem zawodzi. Czasem nawet za często...
– No tak, mogłam się tego domyślić – zaśmiała się. – Następnym razem daj znać, wyjdę po ciebie.
– Nie, nie chcę ci robić problemu. Jakoś daję sobie radę. No i spóźniłam się tylko dwanaście minut – powiedziała z dumą, na co teraz obie się roześmiały.
– Dobrze, już, dobrze. Niech ci będzie skoro tak wolisz. Nie mam zamiaru się o to kłócić. Mam dla ciebie za to propozycję nie do odrzucenia!
– Jaką propozycję? – Lucy zapytała podejrzliwie, mrużąc przy tym oczy.
– Spokojnie. Nie wiem o czym pomyślałaś, ale to na pewno nie to. Jaki mamy dzisiaj dzień?
– Jaki? Piątek?
– Brawo geniuszu! Już myślałam, że na to nie wpadniesz...
– Ej! Levy! Nie przeginaj...
– Dobrze, żartuję przecież! Nie denerwuj się już. Powiedz mi lepiej jakie masz plany na wieczór?
– Hmm... – zamyśliła się. – Żadnych. Planowałam obejrzeć jakiś film albo coś...
– Świetnie. To teraz posłuchaj mojej propozycji nie do odrzucenia: wpadniesz dzisiaj wieczorem do mnie na małe pyjama party. Dziewczyny też będą.
– Super! Pewnie, że przyjdę! Wstęp tylko dla dziewczyn?
– Oczywiście! Świetnie, że się zgodziłaś. A już myślałam, że się będziesz próbowała wykręcić. Zobaczysz, będzie wesoło!
– A twoje przyjaciółki nie będą miały nic przeciwko?
– Nie, no co ty. Jak możesz w ogóle tak myśleć? Przecież też jesteś moją przyjaciółką, prawda? I zapewniam cię, że zresztą też się zaprzyjaźnisz. Czuję to!

Na przerwie obiadowej Lucy jak każdy normalny człowiek, udała się do toalety w wiadomym celu. Przed wyjściem z łazienki przejrzała się jeszcze w lustrze, tak na wszelki wypadek. Włosy – jak z reklamy, makijaż – ok, ubranie – pięknie, uśmiech – jak sto dolców, wniosek – można wychodzić. W końcu nigdy nic nie wiadomo, prawda?
Kiedy wreszcie stwierdziła, że wygląda w porządku, zrobiła ten odważny krok i wyszła na korytarz. Levy musiała zanieść coś nauczycielowi a innych po prostu gdzieś wcięło, dlatego postanowiła, że wróci do klasy i przesiedzi resztę przerwy w ławce. Może nawet coś poczyta?
Idąc w stronę sali zauważyła na korytarzu jakieś zamieszanie. Przed sobą ujrzała dużą ilość dziewczyn, które uśmiechały się figlarnie z nieznanego jej powodu. Słychać też było od nich jakieś piski, krzyki... ogólnie zachowywały się dosyć głośno i denerwująco. Lucy wiedziona ciekawością, podeszła bliżej. Nie było łatwo przepchać się przez ten tłumek, ale jakimś cudem udało jej się zobaczyć źródło całego zamieszania. Gdzieś w centrum grupki dziewczyn stał nie kto inny a... Loki. A żeby tego było mało, to ten idiota, jak go Lucy potem określiła, flirtował sobie z nimi w najlepsze!
– Loki, jesteś taaaaki super!
Prześwietlające spojrzenie. Zadziorny uśmiech. Fanka prawie zemdlała.
– Umówisz się ze mną?
– Nie, lepiej ze mną!
– Może kiedyś...
– Pamiętasz mój numer? Zadzwoń czasem!
– Pomyślę nad tym.
– On jest taki przystojny...
– Matko, zrobiłabym wszystko żeby...
Piskliwe głosiki fanek Lokiego działały jej na nerwy. Choć to mało powiedziane, bo dziewczyna nie wiedząc czemu , była po prostu wściekła! Wreszcie nie wytrzymała i przepychając się łokciami, przedarła się jakoś spomiędzy innych niewiast i ruszyła w kierunku swojego dawnego celu. Gdy dotarła do ławki, gwałtownie odsunęła krzesło i uderzyła pięścią w blat stołu. Dopiero potem usiadła. Poczuła się jeszcze bardziej wkurzona, gdy dotarło do niej dlaczego, a raczej przez kogo, się tak zdenerwowała.
– I-d-i-o-t-a – wysyczała przez zaciśnięte zęby.

– Lucy, idziesz już do domu? – Natsu pojawił się znikąd. Dziewczyna nie spodziewając się, że ktoś nagle tak jej wyskoczy, wystraszyła się i aż pisnęła.
– A! Nie strasz mnie tak! – krzyknęła, mierząc go morderczym wzrokiem.
– Wystraszyłam cię? Sorry, nie chciałem – jego mina jednak wcale nie wyglądała na skruszoną.
– Tak, idę już do domu. W końcu lekcje się skończyły – odpowiedziała nadal trochę zdenerwowana i już miała zamiar minąć go i pójść w swoją stronę, jednak zatrzymała się, słysząc co do niej mówił. Zamurowały ją i speszyły jego słowa, ale na krótko.
– To może skoczymy razem coś zjeść? Gray miał ze mną pójść, ale okazało się, że ma sprawę do załatwienia. To jak?
– Uff... – Lucy odetchnęła z ulgą i rozluźniła się. – Na początku to zabrzmiało tak jakbyś zapraszał mnie na randkę...
– Co? Ciebie na randkę? – Natsu zaśmiał się, ale widząc wzrok koleżanki natychmiast przestał. – Chodzi mi o to, że się nie znamy za długo i tak dalej...
– Dobrze Natsu, tak? Skończ, bo się pogrążysz. Wybacz, ale jestem dzisiaj zajęta i muszę już wracać do domu. Na razie!
– Cześć! – zdążył zawołać jeszcze za nią, nim zniknęła za rogiem.

Wreszcie, po tym ciężkim poranku i nużącym popołudniu w szkole, Lucy dotarła do domu. Pierwszym co zrobiła, było rzucenie się na swoje miękkie i kochane łóżko. Jednak jej poduszka nie miała dzisiaj zbyt wiele szczęścia, bo dziewczyna objęła ją i zaczęła ściskać z całej siły wkurzona.
– Nareszcie... Głupi Loki. Głupi Natsu. Nienawidzę facetów! Wszyscy powinni...
Pukanie wyrwało ją z morderczych myśli.
– Proszę – powiedziała zmieniając pozycję na siedzącą, czyli bardziej normalną w jej mniemaniu.
– Panienko, czy życzysz sobie bym podała obiad?
– Dziękuję bardzo, ale nie jestem na razie głodna. Zjem coś później. Tata już wrócił?
– Nie, pana jeszcze nie ma.
– Och, rozumiem.
Służąca opuściła jej pokój, a Lucy stwierdziła, że czas najwyższy zacząć się pakować. W końcu niedługo miała pójść do Levy na pyjama party. Im więcej o tym myślała, tym czuła się coraz bardziej podekscytowana. Jeszcze nigdy nie nocowała u żadnej ze swoich koleżanek. Nie była też nigdy na takiej imprezie.
Zaczęła krzątać się po pokoju. Wysunęła szuflady komody, spojrzała do nich, po czym zaraz zamknęła. Następnie przeszła do garderoby. Zapaliła światło i zaczęła przeglądać kolejne ubrania, przesuwając szybko wieszaki.
– Co ja mam zabrać? - głowiła się. Nie chciała popełnić jakiejś gafy na pierwszym spotkaniu z jej nowymi przyjaciółmi.
Westchnęła.
Wyglądało na to, że trochę to potrwa.

Przebieranie, przymierzanie, pakowanie, wypakowywanie i powtórne pakowanie zajęło Lucy nie jedną godzinę, a kilka. A trzeba przyznać, że uwijała się tak szybko jak tylko mogła. Niczym mrówka! Przez to zapomniała w końcu wsuwek do włosów, ale o tym miała dowiedzieć się dopiero późno w nocy.
Teraz jednak stała pod drzwiami swojej nowej przyjaciółki i kulturalnie pukała. Rozejrzała się. Rodzina Levy posiadała spory ogród. Jeśli tak go można było oczywiście nazwać, bo rosły w nim jedynie drzewa. Lucy zauważyła jednak miejsce na ognisko i uśmiechnęła się pod nosem.
– No jesteś wreszcie! – zawołała radośnie „mała gospodyni” i przytuliła blondynkę. – Czekam i czekam a tu wszyscy się spóźniają! Aż zaczęłam się przez to denerwować... Ale co ja tutaj cię zagaduję w progu, wejdź, zapraszam do środka!
– Dziękuję – odpowiedziała grzecznie i trochę niepewnie wślizgnęła się do domu przyjaciółki. Wyglądał on jak zupełnie inaczej niż jej. I nie chodziło tu tylko o wielkość. Wnętrze urządzone było przytulnie, ładnie. To co rzuciło się Lucy w oczy to to, że wszędzie było bardzo dużo rzeczy. Począwszy od mebli powstawianych niemal w każdy kąt, a skończywszy na poupychanych na nich bibelotach. Nie zmieniało to jednak faktu, że Lucy była oczarowana tym miejscem.
– Moja kuzynka przyjechała już wcześniej. Zostaje u mnie na cały weekend. Zaraz was sobie przedstawię... – mówiła Levy prowadząc Lucy po drewnianych schodach do swojego pokoju. Jak przystało na szanującą się licealistkę, jej pokój znajdował się na piętrze, jakżeby inaczej!
Pokój przyjaciółki był nieduży, ale wystarczający by pomieścić wszystkich zaproszonych gości. Ściany miały spokojny, błękitny kolor, za to zasłonki, puchaty dywan i narzuta przykrywająca łóżko oraz jeszcze parę szczegółów było w kolorze pomarańczy. Dziewczynie spodobało się to połączenie i stwierdziła, że bardzo pasuje ono do właścicielki.
Lucy spostrzegła od razu siedzącą na sofie dziewczynę. Miała ona krótkie, jasne włosy, brązowe oczy i nieco dziecięce rysy twarzy. Jej spore piersi zaprzeczały jednak temu, jakoby była dzieckiem. Musiała być w ich wieku lub bardzo zbliżonym, pomyślała Lucy. Dziewczyna ubrana była w jeansową mini spódniczkę i niebieską bluzkę na ramiączkach. We włosy wpiętą miała spinkę z niebieską różą.
– Yukino poznaj Lucy, moją przyjaciółkę z klasy. Mówiłam ci już trochę o niej. Lucy to Yukino, moja kuzynka – dziewczyna o imieniu Yukino wstała, podeszła do blondynki i wyciągnęła rękę na przywitanie. Wydawała się być przy tym nieco zawstydzona, a Lucy od razu pomyślała, że wygląda uroczo.
– Miło mi cię poznać.
– Mnie również miło cię poznać! – uśmiechnęła się do niej, gdy potrząsała lekko jej dłonią.
– No to teraz musimy poczekać na resztę – Levy spojrzała na wyświetlacz komórki sprawdzając godzinę i zrobiła trochę obrażoną minę. – Spóźniają się, jak oni mogą? A jak nie przyjdą?
– Przyjdą, na pewno – zapewniła ją Lucy, ale tak naprawdę nie miała jeszcze pojęcia czego może spodziewać się po nowych znajomych.
Levy westchnęła.
– Ok, usiądźcie, rozgośćcie się, a ja pójdę do kuchni po coś do jedzenia.
– Potrzebujesz pomocy?
– Nie, poradzę sobie. – W tym momencie dało się słyszeć dzwonek do drzwi. – No wreszcie! Ja ich zabiję! Wszystkich!!!
Levy z mordem w oczach weszła z pokoju. Widząc to, Lucy nie chciała być teraz w skórze spóźnialskich, oj nie.


Wszyscy zaproszeni goście siedzieli już przy niedużym stoliku ubrani w pidżamy. Jedni zajmowali sofę, inni przyniesiony z pokoju obok fotel a cała reszta, która miała mniej szczęścia, przykucnęła po prostu na dywanie. Jak na prawdziwą gospodynię przystało, Levy postarała się o napoje oraz czipsy i słodycze. Wyglądało na to, że nie zdążą zjeść ich do rana.
– Mam pomysł dziewczyny! – zaczęła Erza, na co wszystkie rozmowy w pokoju umilkły. – Przypomniało mi się, że nie mamy przecież numeru Lucy. Musimy się powymieniać!
– Tak! Dobry pomysł – przyznała Cana. – Mój numer to...
W tym momencie wszystkie dziewczyny wyciągnęły telefony i przez kilka dobrych minut pochłonęło je to bez reszty. Kiedy upewniły się, że Lucy ma numery ich wszystkich i odwrotnie, Erza zarządziła, że koniec z komórkami i kazała je schować.

– To o czym teraz pogadamy? – zapytała Levy ziewając przeciągle. Dochodziła już północ i dziewczyny zaczynały powoli wyglądać na zmęczone.
– Może po obgadujemy kogoś? – Erza rzuciła od niechcenia.
– Ale to nieładnie... – Juvii ten pomysł wyraźnie się nie spodobał – Nie powinno się...
– Dobra! Kogo na początek? Kogo? – za to Canie jak najbardziej. Oparła się nawet łokciami o stolik i zbliżyła głowę wyraźnie zainteresowana tematem.
– Może chłopaków? – zaproponowała Lucy. Jak wiadomo obgadywanie chłopaków na babskich wieczorach to w końcu podstawa.
– Ooo! Właśnie! Słyszeliście najnowszą plotkę? Podobno ten blondas z 3c rzucił swoją dziewczynę.
Serio? A byli z sobą od początku szkoły!
Lucy nie miała pojęcia o kim mówią, więc siedziała cicho popijając sok i przysłuchując się.
– To szkoda, fajna z nich była para – powiedziała Levy i zabrała się za odkręcanie butelki. Za nic jednak nie mogła sobie z nią poradzić. – Pomożesz?
– Pewnie – Juvi udalo się to już za pierwszym razem.
– Ale przynajmniej teraz jest wolny. Wiele osób to ucieszy – stwierdziła Cana.
– Ciebie też? – zapytała Yukino chcąc się z nią trochę podrażnić.
– Nie, ja nie – odpowiedziała jej od razu, bez nerwów. Widocznie nie załapała.
Lucy wstała na chwilę i poszła do łazienki. Minutkę później, gdy wróciła, rozmowa zeszła na ciekawsze tematy. Rozmowa dotyczyła teraz tego, kto jest najprzystojniejszym chłopakiem w szkole. Zaczęły się lekkie kłótnie, bo każda z nich miała odmienne zdanie, ale skończyło się pokojowo.
– A Natsu? Co o nim myślicie? – zapytała nagle Levy. – W sumie też jest całkiem całkiem... gdyby jeszcze nie był czasem takim idiotą.
– No nie wiem... – Cana nie mogła się zdecydować. – Nie jest brzydki, ale zupełnie nie w moim typie.
– W moim też nie – stwierdziła Erza – ale trzeba przyznać, że jest przystojny. Nieźle wygląda bez koszulki. Jest na co popatrzeć.
– O tak! Też widziałam go raz bez koszulki! – przyznała się Yukino. – Nie jedna panna by go chciała – zaśmiały się wszystkie głośno.
- Juvia też uważa, że jest przystojny – wtrąciła siedząca dotąd cicho Juvia i zaraz dodała prawie szeptem – ale panicz Gray jest przystojniejszy.
– A ty Lucy? Co o nim myślisz? – Cana wydawała się bardzo zainteresowana jej odpowiedzią.
– Noo... - dziewczyna czuła się nieswojo, bo wszyscy nagle zaczęli patrzeć na nią wyczekująco. Nie miała pojęcia co powiedzieć, bo nigdy nad tym nie myślała. A tu tak nagle ją o to pytają. - Wydaje mi się, że jest niczego sobie. Ale chyba też wolę inny typ...
– Właśnie! Tak mi teraz przyszło na myśl – odezwała się Yukino, za co Lucy była jej niezmiernie wdzięczna. – Natsu ma teraz jakąś dziewczynę? Bo nie widziałam się z nimi dawno i może coś się zmieniło. – Ostatnie zdanie skierowane było tylko do Lucy, na co ta przytaknęła głową potwierdzając, że już rozumie.
– Nadal nie ma nikogo. Od tamtej pory z nikim się nie spotykał – powiedziała Erza poważniejąc nagle.
– Od tamtej pory? – wyrwało się Lucy. Po raz kolejny dzisiejszego dnia nie była w temacie.
– No tak, bo Lucy nic nie wie...
–Dwa lata temu – zaczęła Levy prostując przy tym zdrętwiałe od siedzenia po turecku nogi – zdarzył się wypadek samochodowy. Pijany kierowca potrącił dziewczynę na pasach. Była to Lisanna, przyjaciółka Natsu. Znali się od dzieciństwa, a Natsu często powtarzał, że spotkali się po raz pierwszy w piaskownicy. Byli bardzo zżyci ze sobą. W sumie nigdy nie chodzili z sobą, nie byli parą, ani nic takiego, ale wszystkie podejrzewamy, że Natsu się w niej kochał. Chociaż nigdy się nam do tego nie przyznał...
– Ale to można było wyczytać po tym jak on na nią patrzył – wtrąciła się Cana. – No i od tamtej pory nie znalazł sobie żadnej dziewczyny. W sumie wcześniej też nie miał... Ale wydaje mi się, że po prostu się po tym jeszcze nie otrząsnął i to dlatego.
Reszta zgodziła się z nią.
– To smutne... Biedny Natsu... – powiedziała cicho Lucy. Naprawdę współczuła chłopakowi.
– Cóż, zdarza się, ale w końcu trzeba żyć dalej – podsumowała Erza.
Przez wzmiankę o wypadku atmosfera wyraźnie się popsuła. Wszyscy nagle przybrali smutne i zadumane miny. Rozmowy o śmierci zwykle tak się kończą. Jakoś stracili ochotę na żarty. Impreza wisiała na włosku i wyglądało na to, że zaraz miała się skończyć, kiedy to Cana uratowała sytuację.
– Nie ma co rozpamiętywać przeszłość. Teraz jest teraz, nie kiedyś. Cana wam to mówi.– Dziewczyna podeszła do swojego plecaka leżącego przy drzwiach, odsunęła go i wyciągnęła coś ze środka. - Coś nastrój wyparował i zrobiło się jakoś ponuro, także chyba pora to naprawić – powiedziała z uśmiechem. Wszystkie koleżanki spojrzały na nią ze zdziwieniem, kiedy podeszła do nich i pomachała im przed nosami butelką.
– Co to jest? – zapytała Levy z rozdziawioną ze zdziwienia buzią. Inni wyglądali podobnie.
– Jak to co, nie widać? – szczerzyła się Cana. Uklękła przy stoliku i zaczęła wkręcać korkociąg do korka. Jak widać, pomyślała o wszystkim. – Podkradłam ojcu z barka jakieś wino. W sumie to nie jedno...
– Cana! Przecież jesteśmy jeszcze niepełnoletnie!
– Oj tam, oj tam. Nie bądź taka święta. Nic się nie stanie jak napijemy się trochę. To tylko wino. Wypijemy sobie kulturalnie po lampeczce. Może dwóch...
– Ale... – Levy nadal odrobinę przerażała ta myśl. Nigdy wcześniej nie piła alkoholu.
– Ja nie mam nic przeciwko – powiedziała pewnie Erza. – W końcu nic się nam nie stanie. A twoi rodzice, jak mówiłaś, wracają dopiero jutro po południu.
– No tak...
– No widzisz, spokojnie, będzie fajnie! – ucieszyła się niespodziewanie Juvia, co zaskoczyło je jeszcze bardziej niż Cana wyciągająca zza pazuchy butelkę.
– No dobra. Przekonałyście mnie – westchnęła Levy i rozłożyła bezradnie ręce wstając. – Idę po kieliszki. Yukino, pomóż mi.

Okazało się, po jednej lampce wina, przyszła pora na jeszcze jedną i jeszcze... Tak też było już późno w nocy, a dziewczyny rozmawiały sobie w najlepsze, śmiały się i wygłupiały. Wszystkim nagle rozplątał się język, nawet Juvii, która zaczęła po przyjacielsku kłócić się z Erzą. Lucy natomiast poczuła nagle, jakby znała to towarzystwo od zawsze i już swobodnie włączała się do rozmowy, nawet jeśli nie wiedziała do końca o co chodzi. Yukino i Levy nabrały rumieńców i wydawały się śmiać troszkę za dużo, jednak nikt nie zwrócił na to uwagi. Jak też na to, że wszystkim nagle zebrało się na wyznania. Najpierw niewinnie, mówiły o swoich małych tajemnicach, o tym że ściągały na sprawdzianie i tak dalej. Później za to rozmowa zaszła na uczucia, sympatie i zauroczenia, także zrobiło się gorąco.
– Dobra dziewczyny! – Levy wstała i lekko zachwiała się. Z jakiegoś powodu nagle trochę zakręciło jej się w głowie. Cana, która była w doskonałym stanie, podtrzymała ją, także na szczęście obyło się bez upadku. - Jeszcze raz! Dziewczyny! Skoro jesteśmy tutaj, w gronie samych przyjaciół, wnoszę o to, żeby teraz każda z nas wyjawiła w kim jest zakochana!
Jako że wszystkie były już bardziej lub mniej podpite i zdecydowanie bardzo wesołe, zamiast zacząć się wykręcać wydawały się być zachwycone jej pomysłem. Lucy aż przyklasnęła w dłonie, a Erza zaproponowała, że powinny najpierw za to wypić. Także po kolejnym kieliszku, nadszedł czas na punkt kulminacyjny imprezy.
– To może ja zacznę – Levy widocznie spodobało się przemawianie do szerszego grona, bo wciąż stała i żywo gestykulowała. I nie byłoby w tym nic złego, gdyby język nie zaczynał jej się trochę plątać. – Przyznaję się wam bez bicia, że bardzo podoba mi się Gajeel z naszej klasy. Już od pierwszego roku wpadł mi w oko i do tej pory nie mogę go stamtąd wyrzucić. – Levy usiadła ciężko i wypiła resztkę wina spoczywającą w kieliszku.
Dziewczyny były lekko zdziwione. Tak naprawdę do tej pory nie opowiadały sobie o tym i to była dla nich nowość.
– Naprawdę? Nie wiedziałam, że on ci się podoba...
– Nie lubię go, ale skoro tak mówisz.
– Ja też nie...
– Jest cudowny, uwielbiam go! – zachwycała się Levy nie zważając na to co mówią. – To teraz twoja kolej! Wybieram cię! - dziewczyna wskazała palcem siedzącą obok Juvię i dostała napadu śmiechu.
– Juvia kocha panicza Graya najmocniej na świecie! – powiedziała i odpłynęła na myśl o nim.
– To akurat było wiadome... - podsumowała Erza krzyżując ręce na piersi i każdy przyznał jej rację. O tym, że Juvia zakochana jest w Grayu wiedział chyba każdy poza nim. Nawet Natsu zaczynał się tego domyślać, a to był cud. – To teraz ja. Nie będę owijać w bawełnę. Podoba mi się Jellal.
– Ten z klasy wyżej? Ten co ma taką fajną fryzurę? – dopytywała się Cana, która pojawiła się za Erzą i objęła ją niespodziewanie.
– Tak, ten.
– To ten, który jest jednym z najlepszych uczniów w waszej szkole? – upewniała się Yukino.
– Tak.
– No nieźle...
– Pasowalibyście do siebie – stwierdziła Levy. – Taka piękna para – rozmarzyła się.
– To kto następny? – przerwała Cana, która teraz siedziała już Erzie na kolanach. O dziwo tamta nie miała nic przeciwko i nawet trzymała ją, by się nie zsunęła.
– Możesz ty.
– Ok, to zaczynam – zrobiła pauzę, jakby chciała, by napięcie wśród publiczności wzrosło. – Od jakiegoś czasu bardzo podoba mi się... ten praktykant, z którym mamy zastępstwo na historii. Laxus Dreyar.
– COO?! - wszyscy wytrzeszczyli oczy ze zdziwienia. Yukino aż zakrztusiła się sokiem i opluła biedną Juvię. Tego się nie spodziewali.
– Ale on jest od ciebie sporo starszy... – zauważyła Levy.
– Wcale nie tak dużo – zapierała się Cana.
– Ale... - chciał ktoś powiedzieć, ale wtrąciła się Erza.
– Miłość nie wybiera i w tym tkwi jej piękno – i na tym ich dyskusja na ten temat się skończyła. Przynajmniej na dzisiaj.
– Yukino, teraz ty – Cana zauważyła, że dziewczyna jeszcze się nie przyznawała.
– No... – Yukino jako pierwsza zawahała się przez moment.
– Śmiało, jesteś wśród swoich!
– No... bo mi się podoba Rogue. Rogue Cheney – powiedziała nieśmiało i zarumieniła się.
– Który to Rogue? – nie mogła sobie przypomnieć Cana. Odwróciła twarz w stronę Erzy. Miała pytającą minę – On jest z naszej szkoły?
–Tak – potwierdziła Levy. – Jest od nas o rok młodszy, tak jak Yukino.
– Ahaa! Czyli to pierwszak! Dlatego nie wiedziałam! – Cana nagle załapała i wydawała się być z siebie bardzo dumna.
– Słyszałam, że to porządny chłopak – przypomniała sobie Erza.
– Ja też tak słyszałam – dodała Juvia.
– To przynajmniej tyle – ucieszyła się Lucy.
– Lucy! - Cana wskazała na blondynkę. Siedząc na kolanach Erzy czuła się jak jakiś dowódca. – Jeszcze ty zostałaś! Przyznawaj się nam kto ci się podoba! Już Teraz!
– Spokojnie Cana, nie szalej – Erza upomniała ją.
– Masz kogoś takiego? – spytała Juvia uśmiechając się do niej przyjaźnie. – Mam nadzieję, że nie panicz Gray...
– Nie, nie! – zaprzeczyła natychmiast Lucy. Wiedziała, że teraz się nie wyplącze. – Ale jest ktoś, kto mi się podoba. Ale to nie tak, że jestem zakochana! To tylko tak, no wiecie... Fajny jest... Loki...
– Loki?! – wrzasnęła nagle Cana. – O matko, tylko nie to! Nie daj się mu zwieść dziewczyno!
– Cana ma rację – poparła ją Erza, która pomimo tego miała już ochotę zrzucić ją z kolan. – To straszny kobieciarz. Zmienia dziewczyny jak rękawiczki i mówią, że nie traktuje żadnej poważnie. Podobno jego najdłuższy związek trwał niecałe dwa tygodnie.
– Właśnie! – wtrąciła się znowu Cana. – Słyszałam, że najpierw uwodzi dziewczyny, słodkie słówka i te sprawy a potem, jak je przeleci, od razu rzuca. W ogóle, takie plotki o nim chodzą, że strach się bać!
– Nawet w naszej szkole słyszałam o nim co nieco – odezwała się Yukino. – Mówią, że jest nieziemsko przystojny, superfajny i że w ogóle. Ale też, że straszny z niego drań, że myśli tylko o tym, żeby zaliczyć...
Lucy nagle zrobiło się strasznie przykro. Przecież to nie jej wina, że spodobał jej się ktoś taki. Nic o nim nie wiedziała. I do tej pory nie wie nic, poza tym, co słyszała od swoich przyjaciółek. Ale nawet jeśli tak wszyscy mówią, ona nadal nie może zmienić swoich uczuć. To nie takie proste!
– Dajcie spokój dziewczyny! Musimy pomóc Lucy! Sama przecież mówiłaś Erza, że miłość nie wybiera – skomentowała to wszystko Levy widząc smutną minę Lucy.
– Masz rację, skoro taki jest wybór Lucy. Ale jak coś ci zrobi, to zabiję! – Erza wydawała się być bardzo pewna swoich słów.
– Mam megawspaniały pomysł! – krzyknęła Cana. Przez przypadek poruszyła się przy tym zbyt gwałtownie i zsunęła z kolan Erzy. Nie przejęła się tym ani trochę i od razu wstała. Była zbyt podekscytowana swoją nową myślą. – Skoro wszystkie jesteśmy w kimś zakochane a mimo to wszystkie jesteśmy nadal same, może pomożemy sobie nawzajem to zmienić?
– Cana, jesteś genialna! – podskoczyła Levy. – Zawrzyjmy pakt!
– Pakt? – zaciekawili się.
– Tak! Pakt, w którym zobowiążemy się pomóc sobie nawzajem w zdobyciu serc obiektów naszych westchnień!
– Jestem za!
– Ja też! Zróbmy tak!
– W takim razie poczekajcie sekundkę! – Levy wybiegła z pokoju jakimś cudem unikając uderzenia czołem w futrynę. Wróciła po chwili z wypełnioną reklamówką w ręku. Odgarnęła szklanki i papierki na bok i zaczęła wykładać jej zawartość na wierzch. Podłużne, woskowe świece układała ostrożnie, tak, by nie spadły na podłogę.
– Teraz niech każda weźmie jedną – powiedziała, gdy wypakowała wszystkie.
Gdy wykonały polecenie gospodyni, Levy zapaliła swoją. Potem przysunęła palącą się świeczkę do świeczki siedzącej obok Juvi i nakazała tajemniczym głosem – Podajcie sobie ogień dalej.
– Tak też zrobiły. Po chwili wszystkie świeczki tliły się leniwie. Levy szybko zagasiła światło i wróciła na swoje miejsce. W pokoju panował teraz półmrok.
– Teraz zawrzemy pakt, a żeby to zrobić, powtarzajcie za mną...
– To jak w jakimś horrorze – zaśmiała się Lucy.
– …niskobudżetowym – dodała drwiąco Cana.
– Nieważne. Powtarzajcie za mną. Przysięgam – pauza - pomóc moim przyjaciółkom w zdobyciu serc ich wymarzonych chłopaków. – pauza - Przysięgam, że to zrobię, – pauza - choćbym miała coś przeciwko – pauza - i choćbym miała oddać za to życie!
Śmiały się do siebie nawzajem, ale powtarzały słowa przysięgi za Levy. Ta wydawała się traktować to poważnie i z miną niczym mnich, w skupieniu kontynuowała swoją rolę. Gdy skończyły, Levy nagle zdmuchnęła świeczkę i im kazała zrobić to samo. Tak też zrobiły.
– Pakt Szalonych Dziewic został zawarty! Ta, która go złamie, zginie straszliwą śmiercią, więc nie ważcie się nawet o tym pomyśleć!
– Tak! – krzyknęła Cana. – A teraz napijmy się, by uczcić nasz pakt!
Impreza trwała nadal, dopóki dziewczynom nie skończył się alkohol i nie poszły zmęczone spać. Kolejne dni miały przynieść wiele nieoczekiwanych wydarzeń, ale o tym każda z szóstki przyjaciółek miała się dopiero przekonać.  
CDN

***
Znowu zdarzyła mi się dłuższa przerwa, ale nie zapomniałam o blogu, co to, to nie!
Jak minęły Wam święta? Ja się trochę przejadłam, ale nie pękłam, także jest dobrze :P
Mam nadzieję, że nie zanudziłam nikogo tym rozdziałem. No i nie przeraziłam jego długością... Już miała rozdzielić go na dwie części, ale stwierdziłam, że zostawię jak jest, bo połowa to praktycznie dialogi. No i w sumie to bardzo ważny rozdział, można powiedzieć, że jeden z najważniejszych ^^
A co w następnym?
Powolutku (bardzo) dziewczyny wprowadzają swój pakt w życie. Nie będzie to proste, bo początki zawsze są trudne. Z resztą, sami przekonacie się co im z tego wyjdzie!

Dobrze, nie zanudzam już :P Do napisania!
(spodziewajcie się one shota na dniach, bo już go kończę ^^)

12 komentarzy:

  1. Ale mnie ucieszył rozdział u Ciebie. :) Może i przerwa była długa, ale nadrobiłaś to długością rozdziału. ^^ Masz tak przyjemny styl pisania, ze nawet tak długi rozdział raz dwa pochłonęłam. :D
    I zapowiada się ciekawie. Dziewczyny zawarły pakt. Teraz trzeba swoją miłość dorwać i uwieść, uhahaha. :D A Lucy serio będzie do Lokiego uderzać? xD Bo jakoś mam dziwne przeczucie, że z czasem może coś być między nią a Natsu. Jeszcze nawet go dobrze nie poznała. ^^ Ale w sumie z kim by Lucy nie była to będzie fajnie. :D Reszta zakochanych dziewczyn mnie nie zaskoczyła. :D
    Ciekawa jestem, czy zachowanie Lokiego się zmieni czy może wykorzysta Lucy?I smutno mi się zrobiło, jak przeczytałam o śmierci Lisanny. :( Jakoś nigdy nic do niej nie miałam i nie rozumiem tej strasznej nagonki na nią na niektórych blogach, gdzie robią z niej jędze. :P
    No, rozdział mi się podobał, bardzo i czekam na kolejny. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O jak miło! Mnie z kolei ucieszył bardzo twój komentarz! :)
      Nie zdradzę tego, czy Lucy będzie uderzać do Natsu, bo popsułabym ci przyjemność czytania :P
      Tak prawdę mówiąc, nic do Lisanny nie mam. Ale jej śmierć pasowała mi do fabuły, więc tak wyszło.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Hahah, genialne :D!
    Także przeczytałam rozdział szybko, gdyż wciągnęło mnie to opowiadanie, nawet bardzo. Jest to na pewno ciekawa odskocznia od historii, w których motywem przewodnim jest magia.
    Typy większości dziewczyn mnie szczególnie nie zaskoczyły (no zwłaszcza u mojej ukochanej Juvii xD). No ale przyznam szczerze, że Laxus u Cany był ostatnim chłopakiem, o którym pomyślałam :D.
    Domyślałam się, że Lucy zacznie darzyć uczuciem Lokiego, jednak mam też przeczucie, że pomiędzy nią a Natsu też się coś wydarzy ^^.
    Zawarcie paktu wyglądało... ciekawie xD.
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział <3.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ufff... to dobrze. Skoro nikt nie narzeka, że za długie, to kamień spadł mi z serca :)
      Nie chciałam za bardzo mieszać, dlatego większość paringów jest typowa. Na razie... :P Co do Cany, nie wiedziałam z kim ją związać i wpadłam na taki pomysł w końcu.
      Dziękuję za komentarz! :)

      Usuń
  3. Uwielbiam! xd Nie mogłam przestać się śmiać, szczególnie jak już siedziały pijane. xd
    Trochę się naczekaliśmy, ale przyznam, że było warto. :D
    Mam nadzieję, że nie wypali z Lokim. Nie lubię go. :( Lucy ma być z Natsu! ^^
    Dużo weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Buu... jak można nie lubić Lokiego? :P To taka zabawna postać! ^^ Ale może jeszcze zmienisz zdanie... Co do Lucy i Natsu nie puszczę pary z ust! Wszystko się okaże w opowiadaniu :D
      Bardzo mi miło, że udało mi się Ciebie rozbawić :)
      Dziękuję i pozdrawiam!

      Usuń
  4. Najs, wery, wery, wery najs XDDDD
    No to tak... rozdział jest pinkny, wspaniały, idealny... tylko dlaczego tak szybko się skończył? Dlaczegoż ja nie potrafię czytać wolno, aby zatrzymać tę piękną chwilę dłużej? Lajf is brutal~
    Podoba mi się to, że Lucy wybrała Lokiego. Nie mogę trafić na żadne dobre opowiadanie z tą parą. NaLu jest w... bardzo dużo, a LoLu mało [albo nie wiem gdzie szukać, oświećcie mnie XD], więc... proszę Cię z całego serduszka, aby NaLu nie stało się tym pairingiem, który będzie już z góry wybrany. No ale cóż, to Twoja decyzja :3. To, że będzie już to NaLu wcale nie zniechęci mnie do tego, abym przestała czytać opowiadanie. Ja lubię NaLu, ale wiesz, blogi o tej parze wbijają się przez każde okno i każde drzwi... zaczyna mnie to trochę nużyć ._.
    Tak czy siak, życzę Ci duuużo, dużoo weny, z góry przepraszam za mój ból tyłka i pozdrawiam </3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oh, fank ju! Wery, wery! xD
      Kurcze, wygląda na to, że muszę chyba pisać jeszcze dłuższe rozdziały:P Tylko boję się, że wtedy większość zwątpi i nie przeczyta :D
      No! Wreszcie ktoś kto tak jak ja lubi LoLu! :D Przybijmy piąteczkę!
      Niestety nie mogę obiecać, że będzie to "z góry wybrany" paring :P Będę trzymać wszystkich w niepewności!
      No... bo w końcu nie tylko LoLu i NaLu żyje człowiek.. upsss... :P
      Nie ma za co przepraszać. Komentarze po to są!
      Dziękuję bardzo i pozdrawiam! :)

      Usuń
  5. Hejka!
    Trochę musiałaś na mnie poczekać.xD Jak z resztą inni.xD Ej! Takie pytanko... Czy w tej przysiędze nie powinno być "Wymarzonych chłopaków"? Bo ja tam widzę, że chcą ich smażyć.XD Szkoda mi Lisanny, ponieważ nawet ją tam lubię i darzę jakąś sympatią. A jeśli chodzi o NaLu czy LoLu to prawda, iż ten pierwszy paring przeważa, więc LoLu to miła odmiana.
    Aha. Napis Fanklubu Fumci przepadł. Wraz z popsutym internetem i kompem Lavany ;/
    W każdym bądź razie przeczuwam niezłą komiczną serię wydarzeń przez ten pakt.
    Pozdrawiam Lavana Zoro ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ważne, że w końcu jesteś :)
      Tak, powinno być. Dzięki za zwrócenie uwagi, już poprawiam. Autokorekta czasami ma wyobraźnię :D
      Buu... szkoda. I nawet twój komputer? Jak się wali to wszystko na raz.
      Tak jak pisałam już gdzieś. Staram się, żeby było śmiesznie, ale jestem tak nieśmieszna, że aż mi siebie szkoda xD
      Pozdrawiam!

      Usuń
  6. W końcu wpadłam ;D
    Rozdzialik, mimo że długi, bardzo sympatyczny i przyjemnie się go czytało ;D
    Oj czuje, że przez ten pakt sprawy się jeszcze bardziej komplikują ;p
    Dlatego z jeszcze większą niecierpliwością czekam na dalszy ciąg ;D
    Wenki życzę ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. OMFG KOBIETO TO JEST ZAJEBISTE~!!!
    JA CHCĘ DALEJ I JA CHCĘ WIĘCEJ~!! XD
    Nie no. To jest boskie.

    OdpowiedzUsuń