Śmierć przychodzi często
niespodziewanie i nieodłącznie niesie ze sobą smutek, tęsknotę i
ból. Rodzina, przyjaciele – to oni cierpią jeszcze długo, po
pogrzebie bliskiej osoby. Niełatwo jest zapomnieć o spędzonym
razem czasie, o przeżytych wspólnie chwilach, czy to tych lepszych,
czy też gorszych. Uśmiech najlepszego przyjaciela, do końca życia
pozostaje na dnie pamięci. Głos pierwszej, prawdziwej miłości,
słyszy się jeszcze długo, a czasami na zawsze pozostaje w głowie.
Ostatnia błaha kłótnia z siostrą czy bratem powraca niczym
bumerang, ciągle na nowo odtwarzana w myślach. Pierwszy postawiony
kroczek, czy pierwsze wypowiedziane słowo córki czy syna to moment,
który rodzice pamiętaj nawet, gdy dosięgnie ich już starość.
Gdy jednak śmierć postanowi przyjść
po ukochaną osobę, nie ma odwrotu. Nie sposób jej się wyrwać.
Nie da się przed nią uciec.
Ale żałoba, nawet najdłuższa, z
czasem mija. Nie da się zapomnieć o tym, co się stało. Nie da się
całkowicie wykluczyć ze wspomnień tego, co się wydarzyło. Nie
można wymazać uczuć, choćby ktoś próbował bardzo mocno. Można
jedynie nauczyć się żyć ze stratą. Pogodzić się z losem. Iść
do przodu, spychając wszystko na dno serca. Rozpocząć nowe życie,
bez tego kogoś. Nawet, jeśli wcześniej to on był całym
naszym życiem.
Minęły dwa lata od pogrzebu Lisanny,
a mimo tego Mirajane nadal przychodziła na jej grób. Co prawda,
teraz nie robiła tego codziennie, ale przychodzenie na cmentarz co
drugi dzień, nie było dobre nawet według Elfmana. Próbował z nią
o tym rozmawiać już wiele razy, ale zbywała go, kompletnie nie
biorąc pod uwagę innej opcji.
Tego dnia jej brat również prosił,
żeby odpuściła, ale ona po prostu czuła, że nie może tego
zrobić. To było jej potrzebne, by mogła normalnie żyć. Dzięki
temu jakoś potrafiła to znieść. Miała wrażenie, że inaczej
rozpadłaby się na milion kawałków. Że pękłoby jej serce, gdyby
zapomniała o swojej małe siostrzyczce.
Klęczała właśnie nad grobem,
układając na nim świeże, białe kwiaty, które przyniosła.
Popłakiwała cichutko, w myślach przypominając sobie wszystkie
szczęśliwe momenty spędzone razem z Lisanną. Jej siostra była
taką dobrą, uroczą dziewczynką. Czym zasłużyła sobie na taki
los?
Nie zauważyła nawet, że ktoś
przyglądał jej się z oddali. I to już od jakiegoś czasu. Była
zbyt pochłonięta wspomnieniami. W pewnym momencie znowu
przypomniało jej się to, jak zginęła siostra. Łzy zaczęły
płynąć po jej twarzy. Jeszcze chwila i wybuchłaby głośnym
płaczem. To wszystko było jej winą. Powinna była ją chronić.
Powinna była...
– Powinnaś się
już pogodzić z tym, że ona nie żyje. Umarła i nie wróci, więc
nie ma sensu ciągle za nią płakać.
Odwróciła się, gdy usłyszała głos
za swoimi plecami. Zobaczyła wysokiego, dobrze zbudowanego blondyna
z blizną w kształcie błyskawicy na twarzy. Znała go doskonale.
Laxus Dreyar.
Poczuła, jak złość zaczyna w niej
wzbierać. Co on mógł o tym wiedzieć?! Jakim prawem ją oceniał?!
– Czy zawsze musisz być taki
nieczuły?! – krzyczała wściekła, zrywając się do pozycji
stojącej. Zacisnęła mocno pięści. Rzadko można było ją
zobaczyć w takim stanie. Nikomu zazwyczaj nie udawało się
wyprowadzić jej z równowagi ani chociaż zmusić do podniesienia
głosu. Mira była ostoją spokoju. Chyba, że chodziło o jej
rodzeństwo lub o bliskie jej osoby.
– Nie jestem nieczuły. Mówię tylko
prawdę – stwierdził spokojnie. Kobieta wydawała się jednak
coraz bardziej rozwścieczona. - Powinnaś w końcu zacząć żyć, a
nie zadręczać się. Było, minęło i...
– Co ty możesz o tym wiedzieć?! –
przerwała mu. – Nic nie wiesz o mnie! Nie masz pojęcia co czuję!
Nie masz pojęcia o niczym! Jesteś po prostu nieczułym draniem!
Jeśli masz gadać takie rzeczy, to lepiej idź stąd!
Powstrzymywała się z całej siły, by
go nie uderzyć. Zdziwiło ją, gdy Laxus spojrzał na nią
przepraszająco, po czym bez słowa odwrócił się i odszedł.
Poczuła się wtedy całkowicie zdezorientowana i nie wiedziała, co
ma o tym myśleć. Spodziewała się, że jak to zazwyczaj Laxus
robił, będzie chciał postawić na swoim. Zacznie się z nią
kłócić i mówić wiele raniących rzeczy, po to tylko, by poprawić
sobie humor. Że nie odejdzie, dopóki nie napełni swojej dumy.
Dopóki nie uzna się za lepszego od niej. Lecz gdy odszedł tak bez
słowa protestu, zaskoczyło ją to. Była tak zbita z tropu, że
nawet wściekłość gdzieś się ulotniła.
Mira wróciła do gildii jakąś
godzinę później. Zdążyła osuszyć łzy i doprowadzić się do
porządku. Udało jej się nawet sprowadzić na twarz coś na kształt
uśmiechu, który wystarczał, by oszukać spojrzenia przyjaciół.
Nie miała na to ochoty i nie lubiła nikogo zwodzić, ale nie
chciała, by ktokolwiek zauważył, że nie jest w zbyt dobrym
nastroju. Nie chciała, by ktoś zaczął wypytywać o to, czy
wszystko w porządku. Miała dosyć i tylko dlatego zdecydowała się
na mały podstęp.
Stała za ladą baru, jak zazwyczaj o
tej porze i polerowała właśnie kufle. Lubiła, gdy błyszczały, a
wokół panował porządek. Chociaż każdego dnia miała sporo
sprzątania po swoich towarzyszach, uwielbiała tę pracę i cieszyła
się, że może być w ten sposób pomocna.
Skończyła z kuflami i przecierała
teraz czystą szmatką kolejny talerz, gdy kątem oka spostrzegła
przy stoliku w kącie, nie kogo innego, a Laxusa. Siedział tam wraz
ze swoją stałą paczką – Bickslowem, Evergreen i Freedem. Pili i
rozmawiali, ale Mirajane dostrzegła, że Laxus zachowywał się
trochę dziwnie. Był jakiś nie swój. Wyglądał na przygnębionego
i przygaszonego. Nie biła od niego ta sama pewność siebie i
charyzma co zwykle.
Dobrze
mu tak, pomyślała Mira. Nieczuły egoista, zasłużył
na to.
Poczuła jak złość
znów w niej wzbiera, gdy przypomniała sobie, co powiedział na
cmentarzu. Zdenerwowała się jeszcze bardziej, uświadamiając
sobie, że znowu o nim myśli. Robiła to ostatnio zdecydowanie za
często.
Przez to wszystko nawet nie zauważyła,
kiedy talerz wyślizgnął jej się z rąk i upadł, roztrzaskując
się z hukiem o podłogę. Wszyscy spojrzeli na nią pytająco. To
był niecodzienny widok. Mirze nigdy nie zdarzało się coś takiego.
– Wszystko w porządku, nic się nie
stało! – zawołała posyłając im przepraszający uśmiech.
– Na pewno? – spytała Lucy, która
właśnie przysiadła się do baru.
– Tak, tak, zamyśliłam się tylko –
odparła lekko, po czym starała się zmienić temat. – Lucy, podać
ci coś?
– Słuchajcie dzieci! Mam wiadomość!
Bardzo dobrą wiadomość! – zaczął Makarov, wskakując na blat
baru. Wszyscy jak na rozkaz umilkli i przyglądali się z
zainteresowaniem swojemu mistrzowi. – Pewnie większość z was
zapomniała, choć dziwię się temu, bo przecież to bardzo ważny...
– Mistrzu, przejdź do rzeczy! –
zawołał ktoś, na co Makarov odchrząknął i wrócił do tematu.
– Chodzi o to, że – tu zrobił pauzę
– dziś są moje urodziny, dlatego ogłaszam wielką imprezę!!!
Wszyscy zaczęli krzyczeć głośno z
radości i życzyć swojemu mistrzowi... długiego życia. Potem
impreza rozpoczęła się na dobre, w której udział brał prawie
każdy członek gildii. Jedynie ci, którzy wyruszyli na misje, a tak
się złożyło, że było ich niewielu, nie świętowali. W Fairy
Tail podczas takiej okazji nie mogło oczywiście zabraknąć
alkoholu. Dlatego też nie było osoby, która nie wypiłaby za
zdrowie swojego mistrza. Jeden toast, drugi... dziesiąty. Piciu i
zabawie nie było końca.
Mirajane jako osoba zajmująca się
barem i kelnerka, miała tego dnia dużo pracy. Ale nie przeszkadzało
jej to, bo spędzała miło czas ze swoimi przyjaciółmi.
Dzisiejszego dnia nawet humor bardziej jej dopisywał. Czuła się
wesoła i nie musiała udawać już uśmiechu. Pozostała jednak
jedyną, która tego dnia nie piła. Wolała zachować trzeźwość,
by w razie czego móc zapanować nad sytuacją. Oczywiście, gdyby
wymknęła się spod kontroli, bo jak na razie wszystko było w
najlepszym porządku.
Po kilku godzinach, prawie wszyscy
wyglądali już na nieźle pijanych. Cana jak to Cana, trzymała się
świetnie, ale mistrz wyglądał już na skołowanego. Natsu i Gray
też nie byli lepsi, bo zaczęli śpiewać razem z Gajeelem i
tańczyć, gdy ten przygrywał im na swojej gitarze.
Mira przyglądała się temu z
uśmiechem. Był to naprawdę zabawny widok, zwłaszcza, że właśnie
dołączyły do nich Juvia i Lucy, które w strojach króliczków
także podrygiwały do tego rzępolenia.
Nagle coś wyrwało ją z zamyślenia,
bo poczuła, jak ktoś poklepuje ją delikatnie po ramieniu.
Odwróciła się.
Zobaczyła osobę, której wolałaby
nie oglądać w takiej odległości od siebie.
– Co tam, Laxus? – starała się być
miła, by nie psuć atmosfery swoją niechęcią do mężczyzny.
– Mira, gwiazdo na niebie, kwiatuszku
najpiękniejszy, lilio ty moja... – śmierdziało od niego
alkoholem na kilometr, dlatego Mira zrobiła krok do tyłu.
– O co chodzi? – spytała, wciąż się
uśmiechając. – Podać ci coś?
– Skarbie mój, już od dawna nie mogę
oderwać od ciebie wzroku. Jesteś najpiękniejszą kobietą na
świecie!
– Laxus, przestań tak mówić, to
dziwne...
– Kocham cię, Mira! Kocham cię i nie
mogę przestać o tobie myśleć! Nie ma dnia, bym zapomniał choć
na chwilę o tym jak cudowna jesteś! Jak wspaniała...– bełkotał i
wygląło na to, że nie ma zamiaru przestać, choć język strasznie
mu się plątał.
– Laxus, proszę, nie wygłupiaj się...
– Zaczęła szukać wzrokiem Elfmana. Znalazła go dosyć szybko, bo
spał nieopodal pod stołem. Widocznie poległ już w boju i dlatego
nie reagował na to, że ktoś zachowuje się tak zuchwale w stosunku
do jego siostry.
– Ale ja kocham cię naprawdę i
szczerze! Serduszko moje! Nie wygłupiam się, to moje uczucia do
ciebie! Jesteś dla mnie tą jedyną!
– Laxus, nie żartuj sobie ze mnie! Daj
spokój, jesteś pijany!
– Kocham cie Mira. Kocham cię! – nie
dawał za wygraną. Całe szczęście, że ręce trzymał przy sobie.
– Laxus! Przestań! Daj mi spokój! Nie
mów takich rzeczy! – krzyknęła i wybiegła z gildii, zostawiając
pijanego Dreyara za sobą.
Wróciła do domu i rozpłakała się
dopiero, gdy rzuciła się na łóżko. Nie powinno się mówić
komuś takich rzeczy, jeśli nie są prawdą. Laxus był pijany i
pewnie coś mu się zdawało. Bredził i nawet o tym nie wiedział.
Nie było szans, by faktycznie czuł coś do niej. Nie on! A ona choć
chciała, nie potrafiła przestać myśleć o jego wyznaniu. I o nim
samym...
Następnego dnia po wejściu do gildii,
przeraziła się. Spodziewała się strasznego bałaganu, ale to co
zastało, przerastało nawet jej najśmielsze oczekiwania. Gildia
była w okropnym stanie. Jakby przeszło przez nią tornado. Góry
śmieci, porozlewany wszędzie alkohol, porozbijane kufle i inne
naczynia... W dodatku prawie połowa członków Fairy Tail nadal
spała sobie smacznie to na podłodze, to na stołach. Sporo z tych,
którzy się obudzili, miała „kaca stulecia” i jęczeli,
narzekając na ból głowy i okropne pragnienie.
Westchnęła ciężko, chwytając za
miotłę i zaganiając co poniektórych do pomocy. Zapowiadał się
ciężki, długi dzień.
Godziny mijały, a Mira, choć nie
chciała się do tego przyznać, mimowolnie szukała wzrokiem Laxusa.
Nie było go w środku, kiedy przyszła. Nie widziała go również
pośród osób, które potem wchodziły do gildii. Jak się później
okazało, nie dane było jej zobaczyć go przez cały dzień.
Była zawiedziona. Nie wiedziała,
czego się spodziewała, ale czuła się rozczarowana. Może
oczekiwała, że jednak pokaże się i powie jej znowu to, co
wcześniej? Nie, to było niemożliwe. Przecież to Laxus. On
wpatrzony jest jak w obrazek, ale wyłącznie w swoją osobę.
Wiedziała to, a i tak było jej smutno. Z jakiegoś powodu pragnęła
go zobaczyć choć przez chwilę. Początkowo tłumaczyła to sobie
tym, że po prostu chciała wiedzieć, czy bezpiecznie dotarł do
domu. W końcu wczoraj był w kiepskim stanie. Ale to coś innego nie
dawało jej spokoju. Nie mogła zrozumieć dlaczego, ale tęskniła
za nim.
Zrozumiała, gdy wróciła do domu.
Cały dzień myślała wyłącznie o Laxusie. Była zajęta
sprzątaniem, a jak wiadomo, wszyscy mieli kaca, więc gdy zaczęła
zaganiać ich do pracy, szybko się ulotnili i nie zadawali żadnych
pytań. Nie zauważyli, że była nieobecna duchem tego dnia. Że
robiła wszystko automatycznie, nie zwracając uwagi na otaczający
ją świat. Było jej to na rękę. W domu dopiero zdała sobie
sprawę, że niechęć do Laxusa, przerodziła się w coś zupełnie
innego. Zrozumiała to i bała się. Bo to było przecież nierealne,
by ktoś taki jak on potrafił poczuć to, co ona czuła. On był bez
serca. Nieczuły drań!
Tej nocy płakała po raz kolejny,
zasypiając z głową na wilgotnej od łez poduszce.
Mirajane wstała rano w kiepskim
nastroju. Elfman gdzieś wyszedł, co było do niego niepodobne, bo o
tak wczesnej porze nie ruszał się z łóżka. Wszystko wyjaśniło
się, gdy weszła do kuchni i przeczytała pozostawioną na stole
wiadomość. „Idę do Evergreen. Wychodzę wcześniej, bo nie mogę
się spóźnić. Obiecałem pomóc jej...” Nie musiała doczytywać
do końca, by zdać sobie sprawę, że jej brat coraz lepiej
dogadywał się z kobietą. Cieszyła się z tego. Przynajmniej on
był szczęśliwy. Życzyła im jak najlepiej.
Spięła włosy na czubku i ubrała
swoją czerwoną sukienkę z falbankami. Przejrzała się w lustrze,
poprawiając jeszcze niesforne kosmyki. Czy Laxus mógłby zakochać
się w kimś takim jak ona? Szczerze w to wątpiła. Po prostu był
pijany, gdy ci to powiedział, przeszło jej przez myśl.
Była ciekawa, czy tego dnia pojawi się
w gildii. Bardzo chciałaby, by przyszedł. Chciałaby zobaczyć go,
nawet, jeśli nie odezwałby się do niej słowem.
Wróciła do kuchni i zaczęła
przygotowywać sobie śniadanie. Zaraz po nim miała zamiar wybrać
się na grób siostry. W końcu nie była tam wczoraj.
Usłyszała dzwonek do drzwi, co bardzo
ją zaskoczyło.
– Kto to może być o tej porze? –
dziwiła się, gdy odłożyła nóż i zdejmowała fartuszek.
Otworzyła drzwi i nie wierzyła
własnym oczom. Przed sobą zobaczyła ogromny bukiet kwiatów. Jej
ulubionych. Były piękne! Ale zdziwiła się jeszcze bardziej, gdy
zza nich wyłoniła się twarz mężczyzny, który je przyniósł.
Był to Laxus. We własnej osobie.
– Laxus? – spytała zaskoczona.
– Dzień dobry, Mira. To dla ciebie –
powiedział, podając jej kwiaty.
Kobieta jednak cofnęła się,
przypominając sobie całe zajście. Pomyślała, że znowu sobie z
niej żartuje. Że pastwi się nad nią i sprawia mu to niemałą
satysfakcję. Najpierw szydził z niej nad grobem siostry, potem
żartował z niej, albo może nawet chciał upokorzyć, na imprezie,
a teraz przychodził do niej do domu? To musiała być jego kolejna
niemiła zagrywka. Na pewno tym razem znowu robił sobie rozrywkę z
uprzykrzania jej życia. To nie mogło być nic innego. Nie mogło!
Gdy pomyślała o tym wszystkim, była
wściekła. Tak nie będzie się z nią bawił! Nie pozwoli na to
Zatrzasnęła mu drzwi przed nosem, czując nowo napływającą falę
złości. Oparła się plecami o drzwi i próbowała wziąć głęboki
oddech, starając się uspokoić.
– Mira? Jesteś tam? Mira, otwórz!
Chciałem z tobą porozmawiać! – słyszała głos Laxusa dobiegający
zza drzwi. Nie dawał za wygraną i gdy po paru chwilach nadal się
nie poddawał, wreszcie odpowiedziała.
– Nie mam zamiaru z tobą rozmawiać!
Idź się bawić kimś innym! Precz stąd!
– Mira, proszę, chcę tylko
porozmawiać. To zajmie tylko chwilkę. Minutę, może dwie...
ewentualnie pięć! Proszę, otwórz drzwi!
W jego głosie nie czuła złośliwości,
więc może była zbyt naiwna, ale nie sądziła by był to podstęp.
Złość już ją opuściła, dlatego postanowiła dać mu szansę. W
końcu nie miała niczego do stracenia. Najwyżej od razu wyrzuci go.
Przecież nic jej nie zrobi.
Otworzyła drzwi. Wychyliła się zza
nich i spojrzała na Laxusa niepewnie. Nie wyglądał tak, jak
zawsze. Na jego twarzy nie gościła duma i pokpiwający uśmieszek.
Tym razem wydawał się być poważny i chyba naprawdę zależało mu
na rozmowie z nią.
Gdy zobaczyła go takiego, otworzyła
drzwi szerzej i stanęła w progu. Mimo wszystko, nie miała zamiaru
wpuszczać go do środka.
– O co chodzi? – spytała ostrożnie. –
O czym chcesz mówić?
– Może na początek przyjmiesz kwiaty?
Ciężko mi z nimi rozmawiać.
Faktycznie, bukiet był tak wielki, że
przysłaniał mu cały widok. Dla Mirajne też nie było to zbyt
wygodne, więc odebrała od niego kwiaty.
– Zaraz wrócę.
Poszła włożyć je do wody i wróciła
bardzo szybko. Laxus stał tam, gdzie wcześniej. Wydawał się być
z jakiegoś powodu strasznie spięty. Niespokojnie stukał palcami o
udo, rozglądając się wokół.
– To teraz powiedz mi wreszcie o co
chodzi – zażądała lekko zniecierpliwiona.
– Mira, chciałem cię bardzo
przeprosić. Za to wszystko. Z całego serca żałuję! Wtedy na
cmentarzu zachowałem się jak ostatni idiota. Jest mi okropnie
przykro. Nie chciałem cię zdenerwować. Chciałem cię pocieszyć,
naprawdę! Ale chyba rzeczywiście jestem nieczułym dupkiem, bo
powinienem powiedzieć coś bardziej taktownego. Wybacz mi. Nie
chciałem cię zranić. Po prostu nie umiem za dobrze dobierać słów
w takich sytuacjach... Chciałem dobrze. Chodziło mi o to, żebyś
przestała się smucić. Że powinnaś iść naprzód i pomyśleć
wreszcie o sobie. Ale, no, wyszło tak jak wyszło. Przepraszam, że
cię rozzłościłem! Jest mi strasznie wstyd! Przepraszam cię!
Mira nic nie powiedziała. Jego nagły
słowotok był dla niej czymś co nie mieściło jej się w głowie.
Musiała najpierw przemyśleć to, co właśnie usłyszała, bo było
to zbyt nieprawdopodobne.
Laxus kontynuował, myśląc, że skoro
się nie odzywa, nadal jest na niego wściekła. Lecz ona po prostu
nie wiedziała, co powiedzieć. Spodziewała się wszystkiego, ale
nie tego, że Laxus Dreyar przyjdzie do jej domu i będzie ją
przepraszał...
– O cholera! Chyba teraz dopiero
powinienem dać ci ten bukiet. On był na przeprosiny. Głupek ze
mnie! Idiota! – Walnął się ręką w czoło. Mira patrzyła z
szeroko otwartymi oczami, a buzia prawie jej się nie otwarła ze
zdziwienia, gdy Laxus nagle uklęknął przed nią. – Chyba
powinienem się bardziej postarać, skoro proszę cię o wybaczenie.
Dlatego pozwolisz, że uklęknę. Wybacz, nie wiem za bardzo co mam
robić. Bardzo się denerwuję. – Zaśmiał się nerwowo. – No tak,
powinienem się domyślić, wybacz. Przecież jeszcze nie
przeprosiłem za to, co stało się na imprezie. Idiota, idiota,
idiota! Mira, tak strasznie mi głupio! Nie powinienem mówić tego,
kiedy byłem pijany! Wstyd mi, że postawiłem cię w takiej
sytuacji. Pewnie przestraszyłaś się, że pijak nagle wyskakuje ci
z czymś takim. Bardzo mi przykro, że tak wyszło. Strasznie żałuję,
że musiałaś wysłuchiwać mojego bełkotu. Naprawdę, jestem
najgorszy! Dupek ze mnie. Tępak. Nieczuły drań, tak jak
powiedziałaś i miałaś rację! Ale Mira, przepraszam cie za to
wszystko i choć pewnie nie mam prawa, proszę, nie!, błagam o twoje
wybaczenie! Wybacz mi! Tak bardzo cię przepraszam!
Spuścił głowę, ale zaraz znowu
spojrzał na nią. Mira uśmiechała się do niego, swoim pięknym,
szczerym uśmiechem. Nie wyglądała na wściekłą, bo i nie była.
Czuła się wspaniale, jak jeszcze nigdy w życiu.
– Skoro tak bardzo żałujesz, to chyba
nie mam innego wyjścia, jak tylko ci wybaczyć – mężczyzna
patrzył na nią wyczekująco, cały czas klęcząc u jej stóp. –
Dobrze Laxus, niech będzie. Przyjmuję przeprosiny i wybaczam ci –
znów się do niego uśmiechnęła, co on odwzajemnił.
– Dziękuję Mirajane. Jestem ci bardzo
wdzięczny...
– Oj, daj już spokój! Po prostu
zapomnijmy o tym co się stało. Tego nie było! No i dziękuję za
kwiaty! Są śliczne! - Mira była zachwycona jego pięknym
uśmiechem. Jeszcze nigdy go takiego nie widziała. Takiego szczerego
i radosnego. Ale dzisiejszego dnia zaskoczył już ją nie raz.
– Mira, wiesz... – twarz Laxusa znowu
spoważniała, na co kobieta przestraszyła się trochę. Chyba nie
chciał powiedzieć jej teraz czegoś niemiłego. Przecież było już
tak dobrze! – Tylko, że ja nie chcę o tym zapomnieć.
– Słucham? Jak to? Co ty... – nie
wiedziała jak zareagować. Przez myśli przechodziło jej: tylko
nie to!
– Nie chcę o tym zapomnieć, bo
chociaż nie wyglądało to tak jak chciałem, wreszcie wyznałem ci
moje uczucia. Chyba nigdy bym się na to normalnie nie zdobył, a na
pewno nie tak szybko.
– O czym ty mówisz Laxus? – Mira nie
wierzyła własnym uszom. To nie mogło się dziać naprawdę.
Musiała coś pokręcić.
– Mówię o tym, że naprawdę cię
kocham. Nie wiedziałem jak ci to powiedzieć, ale to prawda. Wtedy w
gildii byłem kompletnie pijany, a gdy cie zobaczyłem, nie mogłem
dłużej tego ukrywać. Czułem, że muszę to zrobić. Jest mi
ogromnie wstyd, bo to nie powinno tak wyglądać. Ale jeśli teraz
mogę powtórzyć to we właściwy sposób, zrobię to. Kocham cię,
Mirajane.
– Laxus, ty sobie ze mnie nie
żartujesz? – zapytała zszokowana. Czy to prawda?
– Nie Mira, nie żartuję sobie z
ciebie. Nie śmiałbym. Już od dawna kocham cię i wciąż myślę
tylko o tobie...
Mira nie mogła w to uwierzyć.
Patrzyła się na niego, ale nie była w stanie powiedzieć
kompletnie nic. Jak to możliwe, że tak na nią wpływał? Żadne
słowa nie mogłyby wyrazić teraz tego, co działo się w jej głowie
i w jej sercu. Laxus również nie wiedząc jak postąpić, podniósł
się z klęczek. Popatrzył na nią zmieszany. Chyba stwierdził, że
pozwolił sobie na zbyt dużo i znowu ją uraził. Posmutniał, co
widać było już na pierwszy rzut oka.
– Dziękuję Mira, że przyjęłaś
moje przeprosiny. I przepraszam, bo chyba znowu powiedziałem za
wiele... Czy mam już odejść?
Zapytał niepewnie i miał już zamiar
pożegnać się i wrócić do domu. Lepiej by poszedł sobie teraz,
niż miałby ją znowu zdenerwować. Bardzo tego nie chciał i
obawiał się tym razem mogłaby mu nie wybaczyć. Stało się jednak
coś, na co nie był przygotowany.
Mira uśmiechnęła się pięknie i
rzuciła mu się na szyję, obejmując mocno. Instynktownie złapał
ją i również objął. Miał wrażenie, że to była najpiękniejsza
chwila w jego życiu. Nie zdawał sobie jednak sprawy z tego, że
kobieta czuła dokładnie to samo.
– Nie Laxus, nie możesz nigdzie
odejść. Wprost przeciwnie. Powinieneś teraz zostać. Najlepiej na
zawsze.
THE END
***
Zacznę od tego, że jeśli ktoś miałby do mnie jakieś pytania, może zadać je na moim asku -> klik, bo założyłam go chyba ze dwa miesiące temu, ale zapomniałam o nim wspomnieć ;)
Co do tego one shota, zaczęłam pisać go już dawno temu, teraz jedynie go dokończyłam. Tak sobie myślę, że Laxus i Mira nawet do siebie pasują. Może nie jest to mój ulubiony paring, ale całkiem sympatyczny.
Jeśli chodzi o zamówienia, jestem w trakcie tworzenia pierwszego. Dlatego niedługo powinnam je skończyć. Nie jest łatwo, bo trójkąty są trudne według mnie, ale się nie poddam! :P
No to by było na tyle mojego przynudzania. Do napisania! :D
O!~~ Powiem Ci prawdę! Ryczałam jak wół nad losem Mirajane przez co gdy wzięłam chusteczki i wytarłam oczy te natychmiastowo mi się rozszerzyły ze zdumienia.xD
OdpowiedzUsuńPijany Laxus!~~ Te monologi faktycznie do niego trochę nie pasowały, lecz były piękne i to zakończenie... Kyaaa! Lavcia się rozpływa z zachwytu!
Jak dotąd chyba najlepszy One-Shot, który napisałaś! Brawo Fumcia!
Pozdrawiam Lavana Zoro ;)
Naprawdę? xD To chyba dobrze... tak mi się wydaje xD
UsuńLaxus musiał się upić, bo na trzeźwo już nie dawał rady. Ehh... te kobiety xD No weź, daj chłopakowi się trochę odprężyć :P
Tylko później pozbieraj się w całość, bo będzie problem :P
I dziękuję bardzo:* Cieszę się, że w końcu coś mi się udało :D
Pozdrawiam! :)
Naprawdę! i oczywiście, że dobrze! To znaczy, iż jesteś coraz lepsza w tym co robisz! XD
UsuńTrzymaj tak dalej!
Pozdrawiam Lavana Zoro ;)
świetny one-schot! Wzruszający... ^*^, ale piękny ;3, pisz dalej, bo wspaniale ci to idzie, śle kopniaka weny ;d
OdpowiedzUsuńW 100% zgadzam się z komentarzem wyżej! Przeczytałam wszystkie one shoty i Pakt Szalonych Dziewic i uważam, że świetnie piszesz! Mam nadzieję, że szybko dodasz kolejny rozdział. Ale ten one shot też był piękny! Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam twój blog <3
OdpowiedzUsuńLaxus trochę jak nie Laxus. ;) Zbyt emocjonalny tutaj wyszedł, dlatego nie do końca mi pasował ten one-shot. Aczkolwiek bardzo lekko go napisałaś i przyjemnie mi się go czytało. :3 Zresztą, jak zawsze. :D
OdpowiedzUsuńBuźka. :*
Kobieto! To było cudowne! Pierwszy raz widzę, tak dobrze napisany Miraxus! Laxus i Mirajane to moje ulubione postacie, a ty je dobrze przedstawiłaś. Jeżeli chodzi o wylewność uczuć Laxusa, no to tego nie można inaczej przedstawić! Każdy, kiedyś musi tak wybuchnąć, nawet Dreyar, który jest postrachem :D Tak miło mi się to czytało, że rrozczarowałam się, że już koniec. A chciałam więcej \o/
OdpowiedzUsuńNaprawdę, dobra robota :D
Super one shot! Świetnie piszesz i proszę wróć na bloga! I kocham twoje opowiadanie o pakcie szalonych dziewic! Tak pragnę wiedzieć co będzie dalej :/ Wróć!
OdpowiedzUsuń